wtorek, 3 lutego 2015

List w sprawie normalności


- Jest pełna mobilizacja co do tego, by zacząć słuchać Polaków – ogłosiła obejmując urząd premiera RP pani Ewa Kopacz. W ramach tej mobilizacji poszła się fotografować do Vivy, ustami ministra Arłukowicza rugała lekarzy a następnie (zostając „polską Thatcher”) podpaliła Śląsk, by w błysku fleszy „bohatersko” go ugasić (przestając być „polską Thatcher”). Dużo w tym wszystkim było szumu i wpadek, bardzo mało zapowiadanego „słuchania” rodaków. Zdecydowanie za mało, jak na z górą cztery miesiące rządów.

Mam jednak dla Ewy Kopacz dobrą wiadomość. Nadarza się kolejna okazja, by Polaków wysłuchać. Mówię o członkach i sympatykach Kasy Stefczyka oraz ruchu spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych. Prowadzona przez nich oddolna akcja protestu przeciwko traktowaniu polskich instytucji finansowych nabiera rozpędu. Do dzisiaj pod petycją i listem do Ewy Kopacz podpisało się w sumie blisko 25 tysięcy osób. Jestem po ludzku dumny, że tak wielu Polaków staje w obronie instytucji, w której mam przyjemność pracować, zwłaszcza, że trudno mi przypomnieć sobie, by ktokolwiek kiedykolwiek bronił na przykład swojego banku.

Czego się domagają nasi członkowie? Najkrócej rzecz ujmując: normalności.

Normalne jest bowiem wprowadzanie prawa, które służy rodzimej gospodarce, a nie ją rozwala. Normalne jest uczciwe, równe traktowanie wszystkich obywateli i podmiotów gospodarczych. Normalne jest wreszcie to, że organy państwa działają w zgodzie z dobrymi obyczajami, zaś ich przedstawiciele kierują się interesem Polaków, a nie własnym widzi mi się i pielęgnowanymi latami fobiami.

Członkom Kasy Stefczyka tej elementarnej normalności brakuje. Państwo wprowadziło prawo, które destabilizuje nasz sektor. Ustawa o skok i późniejsze decyzje uzupełniające zdecydowanie zmieniły sytuację spółdzielczych kas – narzucono nam mnóstwo obowiązków, nie dając nawet ułamka odpowiedniego czasu na przystosowanie się do nowych realiów. Mamy być jak banki, jednocześnie nimi nie będąc. I na dodatek mamy się zmienić natychmiast. A jak się nie zmienimy, to przejmą nas „prawdziwe” banki. Gdzie tu równość? Gdzie zdrowy rozsądek?

Na dodatek na „opiekunów” spółdzielczych kas wyznaczono ludzi, którzy – to wrażenie graniczące z pewnością – po prostu nas nie lubią. Wystarczy prześledzić kilka ostatnich wystąpień przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka. Kreujący się na technokratę supernadzorca nie potrafi ukryć emocji. Podnosi głos, szydzi, żwawo gestykuluje - śmieszy, tumani, przestrasza. No i niech nas nie lubi, jego sprawa. Niech bardziej ceni banki, żyłujące Polaków do ostatniej złotówki, niech uważa spółdzielców za nieuków i siermiężnych facetów, którzy nie odnajdują się na salonach. Tylko niech, na miłość boską, Andrzej Jakubiak gardzi ponad dwumilionową rzeszą ludzi prywatnie, jako Andrzej Jakubiak, nie zaś jako Andrzej Jakubiak - prezes Komisji Nadzoru Finansowego…

Ewa Kopacz jest bezpośrednim zwierzchnikiem KNF,  jej podlegają ministrowie. I to ona, jak nikt inny, może wpłynąć, by ludzie ci (tworzący przecież coś, co nazywa się „państwem polskim”) zaczęli działać normalnie.

Dlatego zwracam się do pani Kopacz z prośbą, by się zmobilizowała i przeczytała, co piszą do niej członkowie Kasy Stefczyka. Jeśli w napiętym grafiku szefa rządu znajdzie się kilka chwil na sporządzenie odpowiedzi – będzie nam wszystkim bardzo miło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz